14 czerwca 2015

Próba wytrzymałości

Studiowanie geografii, wbrew temu co mówią niektórzy, jest naprawdę interesującą i świetną sprawą! Śmiejemy się ze znajomymi, że geograf to człowiek od wszystkiego. Poznaje informacji z wielu dziedzin, ma dobry kontakt z wieloma osobami i najważniejsze, musi przeżyć, kiedy znajdzie się na obozie przetrwania, nazwanym na uczelni 'zajęciami terenowymi' 
Pierwszy rok był najlepszym i najgorszym. Pierwsze wyjazdy, wtedy czterodniowe, na zajęcia z meteorologii, geologii czy hydrologii. Super sprawa, tyle tylko, ze nie wiedzieliśmy jak się przygotować na takie wyprawy. Bywało tak, że jedynym pożywieniem była zupka chińska albo jogurt, który musiał wystarczyć na 2 dni! Na drugim roku wiedzieliśmy gdzie mogą nas wysłać, że są miejsca 'dzikie', gdzie sklepy czynne są 2h dziennie, albo nie ma ich w ogóle. W tym roku 6-dniowy wypad w góry. Brzmiało świetnie! Jedyne co mogło być przerażające, to zrobienie 90 km w 4 dni. To był prawdziwy obóz kondycyjny. Powtarzaliśmy sobie, że przed wyjazdem trzeba zrobić coś z kondycją, jednak niewielu się to udało. Byłam w górach kilka lat temu, jednak nie spodziewałam się, że w tym roku okaże się to takim wyzwaniem.
Na początek Dolina Kościeliska, tak chyba żeby nikogo nie wystraszyć. Szybkie 'spacery' kilka słów o wybranych elementach krajobrazu (w końcu to zajęcia) i biegniemy dalej.  Biegniemy, nie użyłam przypadkowo. Mimo iż prowadzący to mężczyźni po 40, to ich tempo i zapał sprawiał, że niektórym było wstyd. Chyba fakt to, że nie mogliśmy chodzić tak jak tego chcieliśmy sprawiał, że brakowało tchu, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Na szczęście widoki wynagradzały wszystko.


    Smreczyński Staw


Drugi dzień to Hala Gąsienicowa i podejście do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Pierwsze ciężkie i strome podejście, a kiedy zaczął padać deszcz, opadłam z sił.




Każde wyjście w teren było potrzebne aby uzyskać zaliczenie z przedmiotu. Chociaż pot leciał po skroni, nogi wręcz płakały, trzeba było iść. Kiedy po katorżniczym podejściu do schroniska na masywie Babiej Góry usłyszałam ' kto nie ma sił na więcej może zejść do autokaru' zerwałam się pierwsza aby to zrobić. Kilka chwil później 'Pani Asiu, przeszła Pani taki kawał i teraz się poddać? Wstyd' Wstyd?! to którym szlakiem na ten Diablak?!

Przedostatni dzień w górach, ostatni taki, o tym cięższym podejściu - Trzy Korony. Prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś gorszego, więc to co mnie spotkało okazało się miłym zaskoczeniem. Ból kolan z poprzedniego dnia objawił się już po kilku krokach, ale dało się go znieść i znowu mogłam cieszyć oczy.




Na koniec chwila relaksu na 'Harnasiu' czyli mini rejs po zbiorniku Czorsztyńskim



To byłby koniec relacji z mojego pobytu w górach. Jak tam u Was? Byłyście w którymś z tych miejsc? Jak je wspominacie?   


1 komentarz:

  1. Zazdroszczę Ci tej geografii kochana,zawsze ją uwielbiałam oraz tej wycieczki,wcześniej chodziłam po górach bez przerwy a teraz ani czasu ani gór w okolicy...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy